pobrane
sobota, 13 cze 2015

Mecze na szczycie II i III ligi !

Niepokonani w II lidze Marcin Sołtys i idący jak burza od meczu do meczu Paweł Rówiński ( ojciec niedawno narodzonego Piotrusia … imię na cześć idola tenisowego Pete Samprasa … ) :) spotkają się w meczu na szczycie, wynik …otwarty… walka o pierwsze miejsce w II lidze i bonus w postaci dodatkowego punktu, będzie się działo. Z racji meczu na szczycie, oddelegowanym sędzią na ten mecz został … Paweł Styczyński ( sędzia regionalny ) :)

Na zdjęciu, wariacja legendy męskich perfum Dior Fahrenheit o nazwie Le Parfum.

Nuty: zamsz, mandarynka, lukrecja, wanilia, fiołek, rum, kumin, kolendra, paczula
Rok premiery: 2014
Twórca: Francois Demachy
Cena, dostępność, linia: 429 złotych za 75 mL
Trwałość: świetna, powyżej 12 godzin

Kilka słów o tym klasyku autorstwa Marcina Budzyka :

 

Pachnie dobrze. Ba! Nawet bardzo. Jest to woń raczej wytrawna, nieco pudrowa i drzewna. Nutą główną wciąż pozostaje fiołek, ale wtóruje mu rum i pylista, mocno zdrewniała wanilia. A jak rum to nie mogę opędzić się od skojarzeń z wysmaganą słońcem i słoną wodą drewnianą burtą statku. Podświadomość podpowiada zaś, że pod podkładem wiozą sporo przypraw. Główny akcent położono jednak na drzewne fiołki, żebyście nie myśleli, że jest inaczej. To Fahrenheit przede wszystkim.

Wersja Le Parfum została jednak pozbawiona nuty lawendowej, która szlifowała klasyczną odsłonę tych perfum. W ogóle Fahrenheit w nowym wcieleniu wydaje się wonią nieoszlifowaną, surową, nieco modernistyczną. Konstrukcja perfum sprawia wrażenie tworzonej z grubo ciosanych elementów.

 

Na początku pojawia się nuta lukrecji, acz zestawienie z cytrusami i jakąś żywicą niweluje jej anyżowaty aromat. Wciąż jednak trudno jej nie dostrzec. Elementów zamszowych nie dostrzegam, ale prawdopodobnie to one odpowiadają za trochę żywiczny i animalny klimat pierwszych faz kompozycji. Tworzenie akordu zamszowego to sztuka perfumeryjna, wyrażenie emocji i skojarzeń, ponieważ z zamszu naturalnego nie otrzymujemy żadnych pachnących składników.
Wiele osób, portali i blogów określa Fahrenheita Le Parfum jako zapach słodki i waniliowy. Muszę wyraźnie zaprotestować i powiedzieć, że do rumowego Amena nie jest on podobny. Dior postawił na słodycz łamaną i niedosłowną, drzewną i raczej przewrotną. Zresztą ja nawet nie potrafię sobie wyobrazić słodkiego Fahrenheita.

 

Myślę, że fani klasyka sięgną po tę wersję. Jest naprawdę udana, choć za bardzo surowa. Z drugiej strony można to traktować jako ukłon w stronę fanów jednonutowych propozycji perfumeryjnej niszy. No i zachwyca trwałością.
Jeśli już przebrnęliście przez to wszystko :) dodam tylko, naprawdę warto chociaż jest baaaardzo drogi :) Patrząc nieco z innej strony ….trzy psiki :) i 12 godzin chodzi za wami …..Dior Fahrenheit Le Parfum :)  …klasyka w każdym calu.